A przy tym przyglądaniu zwracamy uwagę, czy na pewno mamy dość wieszaków, by nasze leciutkie, wiosenne wdzianka nie gniotły się? I czy aby na pewno te wieszaki są wystarczająco piękne?
U Wiesi co jakiś czas przychodzi pora na ozdabianie kolejnej partii wieszaków. Wieszaków nigdy dość, bo mają one przedziwną skłonność do rozpełzania się po rozmaitych zaprzyjaźnionych szafach.
Z przedostatniej partii udało mi się uratować - czyt. wyprosić - jeden wieszak, który szczególnie urzekł mnie kolorem:
Lawenda, róż, ciepły, swojski żółty, biel i wściekły fiolet. Oto sposób na to, by obecność różu nie oznaczała w-zęby-kłującej słodyczy :)
A to, co od razu widać - najnowsza partia. Oczywiście: transferowa.
Jak wam się podoba?
Do mojej szafy też przypełzły i mają się bardzo dobrze pozdrawiam autorkę
OdpowiedzUsuńWidziałam, ze do szafy mają jeszcze maleńki kawałek.
OdpowiedzUsuńCzas szybko mija , już doszły.
Usuń